poniedziałek, 6 października 2014

Rachunek prawdopodobieństwa.

Zmęczenie wyraźnie odczuwalne. Język polski pozostaje nietknięty. Kolejne 45 minut, które trzeba przetrwać. Czuję, że już jutro się nie uda. W końcu ile można liczyć na szczęście? Nie ma co szastać tym, czego się nie ma w nadmiarze...
Nawadniam organizm. Jestem na dobrej drodze do sukcesu, choć może ciężko o tym mówić po dwóch dniach działania. Od nowa pochłaniam wszystkie możliwe witaminy i najważniejsze pierwiastki. Faszerowanie się chemią jest wskazane w tym przypadku.

Chyba zaczynam lubić wf. Przypalone kolana od kontaktu z parkietem są tu mało znaczące. Wreszcie lekcja, która mnie faktycznie cieszy... Zostaję sportowcem na ostatnie 1,5 semestru :).

Dwie zepsute blondynki. Ciężko znaleźć bardziej tragiczny duet. Zepsute. W tym jedna popękana i potłuczona. Posiadacz dobrego kleju proszony o kontakt.

Jakie są szanse, że schemat działania, który sobie zaplanowałam powiedzie się w stu procentach bez stosowania specjalnych środków zaradczych?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz