piątek, 27 grudnia 2013

"Szkoda, że nie możemy zatrzymać tej chwili, tu i teraz, żeby żyć w niej na zawsze.” - Suzanne Collins

Przede mną ostatnie rozdziały "Kosogłosa". Niestety z każdą linijką słabnie mój entuzjazm wobec tej części trylogii. I to samo dzieje się z moim niecierpliwym wyczekiwaniem na jej ekranizację - z każdą chwila maleje.Spotkałam się ze stwierdzeniem, że w całych "Igrzyskach śmierci" fabuła w ogóle nie istnieje, ale cóż - ile krytyków, tyle różnych opinii. Moim zdaniem cała trylogia z biegiem czasu coraz mniej zachwyca. Pierwsza część wypada najlepiej. "W pierścieniu ognia" - nieco blednie, 'Kosogłos' - zobaczymy, jak się zakończy. Jednak mimo pierwszoosobowej narracji prowadzonej w czasie teraźniejszym, do której nie jestem przekonana, czyta się to dość lekko i nawet nie dostrzega się upływu czasu. Nie jest to może dzieło literatury, które trafi do kanonu klasyków, książek, które koniecznie trzeba przeczytać, ale poświęcenie chwili na zapoznanie się z treścią tej trylogii nie będzie marnotrawstwem. Rzecz jasna, jak to na nastolatkę przystało - czuję się dotknięta umniejszeniem roli moich ulubieńców w kolejnych tomach, ale przecież nie można mieć wszystkiego. Czuję, że zabiorę się za poszukiwanie fan fiction w sieci dotyczących 'Igrzysk Śmierci'. Już gdzieś natknęłam się na dwa blogi w tej tematyce, więc jestem pełna nadziei :).

Pożegnanie z Katniss, Peetą i resztą bohaterów czas zacząć.

I tu pytanie do odwiedzających...
Jakieś książki/fan fiki godne polecenia? :)



Edit:
Zakończenie 'Kosogłosa' przywraca dobry poziom. Z jednej strony oklepane, ale jednak ma w sobie coś zaskakującego. Spodziewałam się czegoś więcej, chciałabym czegoś więcej... Ale tak też jest dobrze.

wtorek, 17 grudnia 2013

"Szkoła to jest taki karmnik, gdzie każdy ptak musi dzióbać, czy mu się to podoba, czy nie." Edmund Niziurski

Oto czego uczą w polskich liceach:

Paris, le samedi, 14 décembre 1654
Najmilszy,
tęskno me oczy wypatrują ku Tobie i jedynie dzięki pomocy miłosiernego Boga mam w sobie dostatecznie dużo siły by cierpieć niewypowiedziane męki tęsknoty. Okrutne losu koleje trzymają mnie z dala od Ciebie. I choć wygód mi tu nie braknie, moje ciało wprost skowyczy z bólu każdego poranka, jako że Cię obok nie odnajduję. Mimo cierpienia, nie jestem w stanie porzucić miłości do Ciebie. Tyś inszy niż wszyscy, Tyś spokojem dla mej duszy. Jesteś mym Słońcem i gwiazdami, Księżycem mojego życia.
Toć kolejny miesiąc rozłąki już mija. Każdego dnia usycham, nie mogąc cieszyć się obecnością Twoją, lecz widząc Cię w mych snach, odżywam z nadzieją na rychłe spotkanie. Dusza moja nieustannie na skrzydłach miłości do Ciebie unieść mnie usiłuje, serce niemalże z piersi się wyrywa, byle tylko być przy Tobie, jednakże uczynić tego nie może przez wzgląd na okoliczności. W swych modlitwach stale kieruję prośby do Pana, by miał Cię w swej pieczy i bezpiecznie mi Cię wrócił. Pewna jestem, że nie potrafiłabym przeżyć nawet godziny, wiedząc, że Ciebie na tym świecie już nie ma, gdyż stanowisz istotę całego mego jestestwa. Serce moje i dusza w całości do Ciebie należą, zawładnąłeś nimi, a ja dobrowolnie oddaję się w ten najpiękniejszy na świecie rodzaj niewoli. Miłość moja do Ciebie kwitnąć będzie stale, mam jedynie nadzieję, że wciąż wolno mi  wierzyć w Twój powrót w dobrym zdrowiu.
Z całego serca swego życzę Ci pomyślności i błogosławieństwa Bożego. Niech Najświętsza Panienka zachowa Cię od złego i jak najprędzej pozwoli mi znów być przy Tobie.

Twa wiecznie miłująca Invisible.

Moja biologiczno-chemiczno-fizyczna klasa już dobrze wie, jak napisać list lub pamiętnik stylizowany na barokowy. I nie zamierzam uskarżać się na system nauczania. Nie. Właściwie polskie szkolnictwo spełnia swoje zadania. Ma nas nauczyć wszystkiego po trochę, więc skrupulatnie realizuje założenia taktyczne. Ktoś tak postanowił, więc tak jest i nie mamy na to wpływu :). 
Marudzimy, wyżywamy się na czym popadnie, sprawiamy wrażenie trudnej młodzieży. Narzekamy, że ciężko, że za dużo, że niepotrzebne, że nieistotne, że złe, że nauczyciele najgorsi, że nas nie rozumieją. I to się nie zmieni. Więc przyjmijmy do wiadomości, że musimy swoje odpracować w placówkach oświatowych, bo tak to u nas w Polsce jest. Jeżeli przyjmiemy to 'na klatę', to będzie lżej.

Jeszcze tylko 3 semestry, kilka egzaminów i po wszystkim :).
Ze specjalnymi pozdrowieniami dla klasy 2C z Liceum nr IX im. Juliusza Słowackiego we Wrocławiu :)

czwartek, 12 grudnia 2013

"It's the season of love and understanding"

Czasami tak niewiele potrzeba do szczęścia. Jednym wystarczy koc, ciepła herbata, dobra książka i składanka świąteczna Roda Stewarda w tle. Inni biorą w rękę szalik klubowy i ruszają na stadion wspierać ulubioną drużynę. Chyba jednak najwięcej jest takich, którym szczęście sprawia możliwość przebywania z bliskimi. Pomijam ciężkie przypadki, np. żołnierzy, którzy każdego dnia narażają swoje życie. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie siebie w takiej sytuacji, ale jestem przekonana, że oni również mają swoje 'małe szczęścia' - dzień bez odniesionych obrażeń, widok wciąż całych i zdrowych kolegów z jednostki. To pewnie wiele znaczy.
Nieważne jak, gdzie i kiedy. Ważne, że taki czynnik się pojawia.
Moje małe szczęście - piątkowy powrót do domu, po 5-dniowym pobycie w internacie.

Okres świąteczny, to czas kiedy większość ludzi odczuwa zmianę atmosfery, otoczenie staje się jakby bardziej przyjazne, obecna w każdym miejscu radość dzieci czekających na ubieranie choinki i znalezienie pod nią prezentów jest niemal namacalna. Dekoracje, światełka, życzenia... Od razu robi się milej, przytulniej w każdym możliwym miejscu. Łatwiej jest poczuć się radosnym, nawet jeśli humor nie dopisuje... Tak, to też jest szczęście.

Lubię ten czas. :)

poniedziałek, 9 grudnia 2013

"Kiedy życie wręcza Ci cytrynę, upiecz ciasto cytrynowe" ~Colleen Houck.

Jak to jest, że niektórzy z nas tak bardzo nie chcą żyć? Ze podejmują próby samobójcze, co gorsza nie raz, lecz czasami nawet kilkukrotnie, jeśli im się to od razu nie udaje? Co jest przyczyną tak silnej determinacji ku temu? Tak, mówi się, że życie jest niesprawiedliwe, że los nas źle traktuje, że ludziom przytrafiają się praktycznie same nieprzyjemne rzeczy. Czy to właściwie jest prawda? Jak zastanawiam się nad tym dłużej, to wydaje mi się, że wcale nie chodzi tu o okrucieństwo świata. To ludzie. Ich decyzje, działania, słowa, gesty, myśli. W większości przypadków chyba to jest najbardziej decydującym czynnikiem. Nie jestem odpowiednią osobą do mówienia o tym, jacy powinniśmy być dla siebie mili, dobrzy, uprzejmi i uczynni. Nie. To byłby niesamowity pokaz hipokryzji. Jestem nieprzyjemna, wredna, nieustępliwa. Bywam nieznośna i popełniam błędy, do których niekiedy nie potrafię się przyznać przed ludźmi. Ale wiem też, że to, co mnie spotyka to konsekwencja moich działań. Wiem, że sama zepsułam kilka dobrze rokujących relacji. Wiem, że to dzięki mnie grono moich dobrych znajomych jest dość wąskie. Wiem, że muszę nauczyć się przepraszać. Jestem tego świadoma. Może wszyscy powinniśmy być? Może dzięki temu ktoś nie płakałby teraz, nie wiedząc, co się dzieje z bliską mu osobą, która nagle zniknęła z domu z opakowaniem tabletek nasennych, a która już kiedyś niemal je przedawkowała? Wojny, konflikty międzynarodowe, spory wewnątrzpaństwowe, przemoc w rodzinie, pedofilia, rasizm, antysemityzm, homofobia, seksizm i wszystkie inne patologie w społeczeństwach - to wszystko wynika z ludzi, a nie ze świata. Dążenie do zmiany? Nie chodzi o to, aby ludzi zmieniać, ale aby nauczyć ich żyć ze sobą. By zrozumieli, byli świadomi.
Powinno wystarczyć.