Czasami tak niewiele potrzeba do szczęścia. Jednym wystarczy koc, ciepła herbata, dobra książka i składanka świąteczna Roda Stewarda w tle. Inni biorą w rękę szalik klubowy i ruszają na stadion wspierać ulubioną drużynę. Chyba jednak najwięcej jest takich, którym szczęście sprawia możliwość przebywania z bliskimi. Pomijam ciężkie przypadki, np. żołnierzy, którzy każdego dnia narażają swoje życie. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie siebie w takiej sytuacji, ale jestem przekonana, że oni również mają swoje 'małe szczęścia' - dzień bez odniesionych obrażeń, widok wciąż całych i zdrowych kolegów z jednostki. To pewnie wiele znaczy.
Nieważne jak, gdzie i kiedy. Ważne, że taki czynnik się pojawia.
Moje małe szczęście - piątkowy powrót do domu, po 5-dniowym pobycie w internacie.
Okres świąteczny, to czas kiedy większość ludzi odczuwa zmianę atmosfery, otoczenie staje się jakby bardziej przyjazne, obecna w każdym miejscu radość dzieci czekających na ubieranie choinki i znalezienie pod nią prezentów jest niemal namacalna. Dekoracje, światełka, życzenia... Od razu robi się milej, przytulniej w każdym możliwym miejscu. Łatwiej jest poczuć się radosnym, nawet jeśli humor nie dopisuje... Tak, to też jest szczęście.
Lubię ten czas. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz