czwartek, 29 stycznia 2015

Shape it.

Minął kolejny tydzień. Jutro wybije równe 100 dni do matury, według wyliczeń niektórych (niesprawdzone info). Książki porozkładane na stanowisku pracy, ale od dłuższego czasu nie mogę do nich przysiąść. Zostanie mi chyba tylko jutrzejsze popołudnie na to - trzeba wziąć się w garść :).

Spotkanie z dziewczynami bardzo udane. Dobre wino, dużo śmiechu, podejmowane trudne tematy... I jedno dobre pytanie, na które nie potrafię sobie odpowiedzieć. Wczoraj Gala StandUp'u. Kolejna dawka śmiechu. Dziękuję Rudej, że mi to wyjście zaproponowała, bawiłam się przednio.

Dzisiejszy workout wycisnął ze mnie co się dało i pokazał dobitnie nad czym muszę jeszcze pracować. Przydałoby się teraz w tle "Pokonam siebie..." :D

Ferie szybko się kończą. Niech luty, marzec i kwiecień zrobią to samo. Majowy stres może wyjdzie na zdrowie i wreszcie będzie po wszystkim. :)

czwartek, 22 stycznia 2015

"Wszyscy są tutaj niby uśmiechnięci, dotykalscy, paplający ( ..)" ~J.Żulczyk

Nie spodziewałam się tego. Środa upłynęła pod znakiem zaskoczeń. Niekoniecznie przyjemnych. Cieszę się, że zaczekałam z ćwiczeniami do późniejszych godzin, to było mocno pomocne. Czas moim przyjacielem... Szczególnie czas na workout :).

Im więcej rozmów na ten temat prowadzę, tym więcej wniosków z nich wyciągam. Jestem w stanie lepiej określić siebie i swoje położenie. Jeszcze nie osiągnęłam stadium radzenia sobie z tym, ale czuję wyraźny progres. Może już niedługo uda się od tego oderwać?

Jutro wreszcie odkładane spotkanie z dziewczętami. Cieszę się, bo rzadko nadarza się okazja. I to będzie kolejny dowód na to, że jednak potrafię doprowadzić swoje cele o skutku :).
Dobrze, że przynajmniej w jednej sferze się jakoś układa.


środa, 21 stycznia 2015

"... duch mój na rozżarzone węgle dupą usiadł."

Z każdej strony zmiany, wnioski, przemyślenia, decyzje. Jest ciężko. Oczy szeroko otwarte, większa świadomość, ale czy odwaga? Nie, chyba nadal mi jej brakuje.

Plan wprowadzony w życie. Staram się go realizować krok po kroku.

Co poszło nie tak? Znów przegrałam sama ze sobą. Po co? Teraz tylko pokusa jest jeszcze większa. Trudniej się oprzeć, a przecież nie potrzebuję dodatkowych wyzwań.



Silna i niezależna :)


Artystyczny nieład:
Deszcz, japonki, papryka, workout, sukienka, jogurt, Victoria's Secret.


czwartek, 15 stycznia 2015

"...Nie o milisekundę za wcześnie i nie o milisekundę za późno" ~Sven Hannawald.

Rozpoczęłam kolejny rok życia. Życzenia, które otrzymałam były wspaniałe. Nie ma teraz innej opcji, jak to, że moje ostatnie -naście, będzie cudownym czasem :). Raz jeszcze wszystkim dziękuję, jesteście najlepsi <3.

Nie mam już sił, by powtarzać po raz kolejny w tym tygodniu na stale przekładany sprawdzian z biologii. Czego się nie nauczyłam do tej pory - przypomnę sobie w marcu przed sprawdzianem z całości anatomii człowieka. Będzie jeszcze okazja do przyswojenia tego materiału w większym stopniu. Matura próbna wyszła raczej mało zadowalająco. W maju celuję w podwojoną liczbę osiągniętych punktów. Do tego potrzebny jest skuteczny plan. Jutro wieczorem postaram się go opracować i rozpocząć wprowadzanie go w życie podczas ferii.

Nie chcę już robić przerw w ćwiczeniach, bo powroty są trudne; powtórki maturalne należy wprowadzić w zaawansowaną fazę i rozpocząć jakieś działania w kierunku zdania chemii na przyzwoitym poziomie, a poza tym - wypocząć. Odpowiednia ilość snu to zdecydowanie to, czego mi trzeba. :)

Ćwiczenia, nauka, spędzanie czasu z rodziną i przyjaciółmi (na co niestety w 'dni robocze' nie mogę sobie pozwolić) i relaks. Trzeba to odpowiednio rozegrać. Trzymajcie kciuki.


Problemy mają to do siebie, że spacerują samotnie, ale kiedy chcą Cię odwiedzić, umawiają się z większą grupą. Nie bardzo wiem, jaką taktykę przy pocieszaniu i podnoszeniu na duchu przyjąć, kiedy wiem z własnego doświadczenia, że wcale nie jest tak łatwo się podnieść. Zresztą - tego nie muszę Jej uświadamiać. Sama dobrze to wie. I mimo że to ja pełnię rolę podpory - Ona już jest o krok dalej ode mnie w pokonywaniu przeszkód :).

Nie potrafię i nie chcę. Uparcie trwam w przekonaniu, że wyrzucenie tego elementu to zła decyzja. Ten słodki rodzaj masochizmu. Katowanie się z pełną świadomością skutków swoich działań i dziwnie pozytywne uczucia z tego płynące...
Po prostu nadal brak mi odwagi, a trwanie nie wymaga tak wiele wysiłku, jak aktywność.

Więc dlaczego uważam się za kompetentną osobę do udzielania pomocy w takich sytuacjach? Nie wiem. Może właśnie w ten sposób, to ja o nią proszę.


Musimy dać sobie jeszcze trochę czasu. Poradzimy sobie z tym.


Dorwałam się wreszcie do książki, którą od dawna planowałam przeczytać. Autobiografia Svena Hannawalda, idola mojego dzieciństwa "Triumf. Upadek. Powrót do życia." On też miał ogromny problem, choć całkiem innego rodzaju. Dał radę się poskładać.
Szukam w Nim inspiracji :).


poniedziałek, 12 stycznia 2015

Czy to magia upadłych aniołów, czy może żart złośliwego demona?

Nie przypuszczałam, że coś może być tak trudne. Że wymaga tyle energii, cierpliwości, powściągliwości... Że będę się tak często zastanawiać czy warto. Bo właściwie warto?

Nagromadziło się trochę spraw do przemyślenia. Sny ciągle mnie męczą. I nie tylko sny, po przebudzeniu też nie ma wytchnienia. Znów potrzebny jest ktoś obcy, by rozmawiać bez przeszkód, albo odrobina odwagi, żeby móc powiedzieć wszystko wprost.

Ciepły wieczór i papierosy? Tak, też nie najgorsza propozycja.

A może deszcz? Deszcz zapewnia dobry kamuflaż. Dziękuję, pogodo.

piątek, 2 stycznia 2015

Mezamero Yasei!

Miałam nie robić postanowień noworocznych. Dlatego dopiero dzisiaj stwierdziłam, że czas wrócić do treningów :). Ten ból dawno nieużywanych mięśni jest świetnym uczuciem. Muszę uwzględnić w kalendarzu miejsce na dodatkową aktywność fizyczną. Koniecznie.

Powoli pozbywam się lenistwa. Dziś spełniałam się w kuchni, mimo że poszłam na łatwiznę. Pizza wyszła całkiem smaczna moim zdaniem. Zebrałam też pochwały od brata - początkującego technika żywienia. Jutro muszę już wyjąć wszystkie repetytoria, więc korzystając z ostatnich chwil relaksu poczytam coś lżejszego.

12 dni. I skończę być 18-latką. Jeszcze niedawno tak się martwiłam nadchodzącą dorosłością, a okazało się, że wcale nie przyszła do mnie wraz z dowodem tożsamości. Już w tym roku wcale nie mam zamiaru stresować się urodzinami :).