czwartek, 15 stycznia 2015

"...Nie o milisekundę za wcześnie i nie o milisekundę za późno" ~Sven Hannawald.

Rozpoczęłam kolejny rok życia. Życzenia, które otrzymałam były wspaniałe. Nie ma teraz innej opcji, jak to, że moje ostatnie -naście, będzie cudownym czasem :). Raz jeszcze wszystkim dziękuję, jesteście najlepsi <3.

Nie mam już sił, by powtarzać po raz kolejny w tym tygodniu na stale przekładany sprawdzian z biologii. Czego się nie nauczyłam do tej pory - przypomnę sobie w marcu przed sprawdzianem z całości anatomii człowieka. Będzie jeszcze okazja do przyswojenia tego materiału w większym stopniu. Matura próbna wyszła raczej mało zadowalająco. W maju celuję w podwojoną liczbę osiągniętych punktów. Do tego potrzebny jest skuteczny plan. Jutro wieczorem postaram się go opracować i rozpocząć wprowadzanie go w życie podczas ferii.

Nie chcę już robić przerw w ćwiczeniach, bo powroty są trudne; powtórki maturalne należy wprowadzić w zaawansowaną fazę i rozpocząć jakieś działania w kierunku zdania chemii na przyzwoitym poziomie, a poza tym - wypocząć. Odpowiednia ilość snu to zdecydowanie to, czego mi trzeba. :)

Ćwiczenia, nauka, spędzanie czasu z rodziną i przyjaciółmi (na co niestety w 'dni robocze' nie mogę sobie pozwolić) i relaks. Trzeba to odpowiednio rozegrać. Trzymajcie kciuki.


Problemy mają to do siebie, że spacerują samotnie, ale kiedy chcą Cię odwiedzić, umawiają się z większą grupą. Nie bardzo wiem, jaką taktykę przy pocieszaniu i podnoszeniu na duchu przyjąć, kiedy wiem z własnego doświadczenia, że wcale nie jest tak łatwo się podnieść. Zresztą - tego nie muszę Jej uświadamiać. Sama dobrze to wie. I mimo że to ja pełnię rolę podpory - Ona już jest o krok dalej ode mnie w pokonywaniu przeszkód :).

Nie potrafię i nie chcę. Uparcie trwam w przekonaniu, że wyrzucenie tego elementu to zła decyzja. Ten słodki rodzaj masochizmu. Katowanie się z pełną świadomością skutków swoich działań i dziwnie pozytywne uczucia z tego płynące...
Po prostu nadal brak mi odwagi, a trwanie nie wymaga tak wiele wysiłku, jak aktywność.

Więc dlaczego uważam się za kompetentną osobę do udzielania pomocy w takich sytuacjach? Nie wiem. Może właśnie w ten sposób, to ja o nią proszę.


Musimy dać sobie jeszcze trochę czasu. Poradzimy sobie z tym.


Dorwałam się wreszcie do książki, którą od dawna planowałam przeczytać. Autobiografia Svena Hannawalda, idola mojego dzieciństwa "Triumf. Upadek. Powrót do życia." On też miał ogromny problem, choć całkiem innego rodzaju. Dał radę się poskładać.
Szukam w Nim inspiracji :).


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz