Otworzyłam, przecież dawno się nie widzieliśmy. Popijamy zieloną herbatę i częstujemy się ciasteczkami z żurawiną. Trochę rozmawiamy o wszystkim i o niczym. Częściej milczymy i rozmyślamy przy akompaniamencie muzyki. To jego ulubiona rozrywka. Mamy kilka ciekawych wspólnych wspomnień. Przeglądamy stare albumy i robimy miejsce na nowe obrazy w pamięci.
Listopad zapukał do drzwi.
Tak subtelne wyśmiewanie się z wyników FC Barcelony to dla mnie nowość. Jeszcze nie spotkałam się z osobnikiem, który tak delikatnie i dobitnie zarazem wyraził swoje zdanie. Muszę się tego nauczyć :).
Staram się opracować jakiś schemat pracy na dziś. Najpierw opracowanie zastępczego podręcznika, potem notatki z lekcji. Chyba tylko tyle zdążę zrobić przed ewentualnym wyjściem na halę (które, mam nadzieję, już dzisiaj się odbędzie). Na wieczór zostanie szybka powtórka z mojego ukochanego Atlasu i zadań z arkuszy maturalnych. Sądzę, że wystarczy. Ale gdzie tu zmieścić jeszcze polski i dzisiejszy trening? Zadanie z hiszpańskiego automatycznie przeskakuje na kolejny dzień...
Ktoś (Kasiu, czy to Ty?) mi ostatnio sugerował skorzystanie ze 'zmieniacza czasu' rodem z "Harry'ego Pottera". Z pewnością taki wynalazek przydałby się w tym roku szkolnym. A może nie tylko? Ciekawe, czy miałby jakieś ograniczenia czasowe...
A jeśli można by z niego skorzystać tylko raz?
Jeden moment.
sądzę, że dobrze dedukujesz i tą osobą, która zarzuciła tak wspaniałym pomysłem byłam ja :)
OdpowiedzUsuń