sobota, 16 sierpnia 2014

"Jeszcze jeden zakręt czekania. Jeszcze parę łez tęsknoty i szczypta samotności."

Moje lubelskie wakacje szybko dobiegają końca. Już za pięć dni o tej porze powinnam siedzieć spokojnie w domu i rozpakowywać torbę w przerwach na przytulanie siostry i żartowanie z bratem. Kto by pomyślał, że będę tak bardzo tęsknić za tą dwójką? <3.

Ostatnie dni tutaj mijają zaskakująco przyjemnie. Ekipa w szklarni staje się coraz fajniejsza, szkoda będzie ich opuszczać na cały rok. Nie wiem nawet, czy wszystkich zastanę jak tu wrócę. Pani Irence ciągle się błotnik 'kolebocze' :). A szalona Magda dalej nic nie ogarnia, tak samo jak na początku :D. Muszę jeszcze zdążyć wpaść na Darka w te ostatnie trzy dni pracy, tak jak zapowiedziałam. Przecież obiecał, że się nie pogniewa. Będzie mi brakowało też mojego kota. Bo Diesel to jednak Shakira (Aneta źle oceniła płeć, a przecież sprawdzała z bliska). W dalszym ciągu za szybko się przywiązuję - jak widać nie tylko do ludzi. Z jednej strony - super, a z drugiej to jednak w jakimś stopniu bolesne.

Póki co przebywam z wujkiem. Marcina nie ma, pojechał już do domu. Siedzimy sobie w domciu, gotujemy obiadki, oglądamy Lekkoatletyczne Mistrzostwa Europy, a w przerwach na reklamy wujaszek mi dokucza (Barcelona i Hiszpanie to dla niego genialna podstawa do docinków). Standardowo :). Ale nie ma na co narzekać. Wcinamy winogron z tarasu, omawiamy wszystkie sportowe doniesienia, jakie da się usłyszeć w telewizji i uczymy się znosić siebie nawzajem przy tak dużym natężeniu spędzanego wspólnie czasu.

W dalszym ciągu szybko kładę się spać i jeszcze szybciej zasypiam. Od dwóch dni nie widziałam na zegarku godziny 21. Skutkuje to jeszcze większym rozleniwieniem, ale mogę zrzucić winę na pogodę. Już nie ma upałów, ale gdyby przyszło mi spędzić dzień na dworze to nie wiedziałabym jak się ubrać. Dziś z samego rana było pochmurno, potem na chwilę wyszło słońce, żeby zaraz mogła rozpętać się burza. I to wszystko do godziny piętnastej. Potem już było ładnie, kiedy nasi sportowcy zdobywali medale (Jedna Rosjanka wyglądała jak moja katechetka. Pozdrawiam panią, Pani Magdo!), ale kiedy wyszłam na taras - znów zaczął padać deszcz. Szalone lubelskie :).

"Górnik Łęczna, Górnik Łęczna - Lubelszczyzna jest wam wdzięczna" - polubiłam tą przyśpiewkę :). Pięknie rozjechali dziś Zawiszę Bydgoszcz. Jeszcze tylko Śląsk pokona Cracovię i będę zadowolona. Bo wiecie, teraz oglądam Ekstraklasę i pierwszą ligę. Nie to, żeby mnie ktoś zmuszał. Po prostu wujek buduje we mnie polskość :).
Za tydzień wróci Primera División i się skończy.

Kończąc wzmiankę o piłce nożnej - nie rozumiem zupełnie zachwytu 'SuperMeczem' -.-. Jestem wręcz zniesmaczona rozdmuchaniem tego tematu, tak jak i rok temu było z FC Barceloną. A z oddali dobiega tylko "...przy piłce Cristiano Ronaldo...", bo wujek właśnie zmienił kanał.


Kilka szybkich stwierdzeń na dziś:
Jak będę duża to zostanę fińskim hokeistą, tylko najpierw opanuję jazdę na łyżwach z kijem w ręku. Będę miała kota, bo koty są fajne i lubią się przytulać. Kupię ładne mieszkanie w Hiszpanii, choć jeszcze nie wiem dokładnie w którym regionie. I wcale mnie nie boli to, że już większa nie urosnę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz